top of page

Wesele w czasach pandemii

  • Zdjęcie autora: szalonawiewiora
    szalonawiewiora
  • 8 sie 2020
  • 3 minut(y) czytania

Trzy tygodnie wyjęcia z życia - tyle kosztowała mnie organizacja wesela.


A tak bardziej na poważnie, to rzeczywiście dwa tygodnie przed ślubem zleciały mi w mgnieniu oka. Stąd brak tekstów i jakichkolwiek informacji na stronie. Za co bardzo przepraszam. Jednak dopinanie wszystkiego do ostatniego momentu ma też swoje plusy - w ogólnie nie miałam czasu się stresować.


Zanim się obejrzałam Pan Młody odbierał mnie już z domu, a chwilę później złożyliśmy przysięgę w kościele.

ree

Najbardziej bałam się, że usnę podczas wesela. Tymczasem nie wiem nawet kiedy nastał ranek.

ree
ree

Jednakże postanowiłam, że nie będę pisać Wam jednego z wielu przesłodzonych postów na temat ślubu. Oczywiście, dla mnie był to (i pewnie na długo pozostanie) najpiękniejszy dzień mojego życia. A co w tym wszystkim najważniejsze, świetnie się bawiłam.


Tu chciałabym podkreślić, że do dnia przyjęcia, byłam święcie przekonana, że wesele to impreza organizowana głównie dla rodziny i to oni mają się przede wszystkim dobrze bawić. Tymczasem razem z mężem uznaliśmy to za najlepszą imprezę na jakiej dotychczas byliśmy.


Zanim przejdę do dalszej części materiału, chciałabym jeszcze podziękować wszystkim, bez których ten dzień nie wyglądałby tak samo.


Wybaczcie, ale to wszystko co napiszę od tej intymnej strony ślubu. Resztę emocji związanych z tym dniem chcę zostawić dla siebie i najbliższych.


Tutaj chcę się za to skupić na czymś zupełnie innym.


Organizować, czy nie organizować - oto jest pytanie. To była pierwsza decyzja jaką musieliśmy podjąć, w momencie w którym w Polsce pojawiła się pandemia, a z nią pierwsze obostrzenia. Była to jedna z najtrudniejszych decyzji w naszym życiu. Z jednej strony rodzice, dziadkowie i inne bliskie nam osoby, których nie chcieliśmy narażać. Z drugiej zarezerwowanie wszystkiego już dwa lata wcześniej. Totalnie nie miałam ochoty przechodzić przez to wszystko jeszcze raz.


Jednak nie to zdecydowało o naszej decyzji. Po pierwsze nie mamy pewności co będzie za rok, czy wszystko zupełnie ucichnie, czy pojawią się inne problemy. Po drugie zwyczajnie chcieliśmy być razem już w sposób formalny. Nawet, gdy mielibyśmy mieć tylko ślub (a przecież to jest w tym wszystkim najważniejsze).


Nasze rodziny bardzo nas w naszym postanowieniu wsparły i pomogły zorganizować wszystko zdalnie. Bez nich, nie udałoby nam się dopiąć wszystkiego na ostatni guzik.


Bardzo cieszę się, że nie postanowiliśmy odwołać albo przełożyć ślubu. Dzięki temu trafiliśmy zarówno na przepiękną pogodę, jak i moment, w którym koronawirus na chwilę się uspokoił.


Aczkolwiek, przyznam Wam szczerze, że organizacja wesela w czasie pandemii nie jest łatwym zadaniem. Zwłaszcza, gdy mamy do dyspozycji tylko telefon, e-mail i media społecznościowe. Choć w sumie już możliwość skorzystania z tych dróg jest dużym udogodnieniem, to w wielu sytuacjach wypadałoby się z kimś spotkać osobiście.


Nam na drodze do szczęścia stanęło wiele rzeczy oraz osób.


Poczynając od perypetii z niektórymi kapłanami, którzy nie potrafili zrozumieć, że nie ma nas w Polsce, nie mamy jak przyjechać przez zamknięcie granic, a tym samym nie możemy się stawić osobiście po odbiór dokumentów.


Na Pani z urzędu, która sama chciała nam zrobić przymusową kwarantannę kończąc. Swoją drogą była to bardzo ciekawa historia, bo chociaż wróciliśmy do Polski już po otwarciu granic, to urzędniczka i tak nie chciała nas przyjąć wcześniej niż za dwa tygodnie.... przypadek? Dodam, że udało nam się wtedy przyjechać tylko na 3 -4 dni.


Wiecie... wesele wiele weryfikuje. Również znajomych i kontakty rodzinne. Osoby, na które mocno się liczyło potrafią zaskoczyć. Nie mówię tu o sytuacjach losowych, ale o zwykłych, perfidnych wymówkach. Mam wrażenie, że koronawirus bardzo w tym niektórym pomógł.


Żeby nie było, rozumiem, że ludzie się boją albo przez pójście na wesele mogą mieć problemy w pracy. Żyjemy teraz w trudnych czasach i nie spodziewałam się, że będziemy mieć tylu gości, ilu zaprosiliśmy.


Ale inaczej słucha się, gdy ktoś wprost mówi w czym jest problem, a inaczej, gdy ktoś rzuca tylko hasło "koronawirus".


To chyba zabolało mnie w tym wszystkim najbardziej. Jednak dla poprawy nastroju dodam, że byli również tacy, którzy pozytywnie mnie zaskoczyli.


Nasz ślub cudownym uczynili również Ci którzy odpowiadali za oprawę muzyczną, dekorację, naukę tańca oraz uwiecznienie tego wyjątkowego dnia. Dzięki nim będę się swoim weselem cieszyć do końca życia i miło je wspominać.


A tak na marginesie - jeśli macie przed sobą swoją własną uroczystość, gorąco polecam animatora. Dzieciaki i ich rodzice będą zachwyceni.

ree

Komentarze


© 2019 by świat według rudej. Proudly created with Wix.com

bottom of page