Dorotka w Disneylandzie!
- szalonawiewiora
- 27 paź 2024
- 8 minut(y) czytania
Dzień dobry wszystkim w tę przepiękną (przynajmniej w Holandii) niedzielę! 😊
Dzisiaj zabieram Was ze sobą na wycieczkę do Disneylandu.. no dobra, a raczej do wspomnień z podróży.
Chciałabym podzielić się z Wami magią jaka czekała na mnie i pozostałych gości podczas mojej dwudniowej wizyty.
Zacznijmy jednak od tego, że na początku trochę głupio się czułam jadąc tam bez przykrywki w postaci dzieci. Wiecie, trochę dziwnie to wygląda kiedy 30-letnia kobieta wybiera się do parku rozrywki stworzonego z myślą o najmłodszych.
Niemniej przekonałam się w mojej głowie, że przecież było to zawsze moje marzenie i naprawdę chciałam obudzić w sobie tę dziecięcą radość z dawnych lat. Dodatkowo mój mąż nie miał przeciwskazań, więc pozostało nam tylko wyruszyć w drogę.
Już w samolocie i pociągu czułam ogromne podekscytowanie, a gdy wreszcie moim oczom ukazały się bramy Disneyland... chciałam skakać z zachwytu.

W tym samym momencie przestało mieć dla mnie znaczenie ile mam lat. Chciałam po prostu cieszyć się chwilą.
W tym miejscu warto zaznaczyć, że jeśli wybieracie się do Disney na kilka dni to macie możliwość wykupienia noclegu w jednym z tamtejszych hoteli. Do wyboru macie kilka opcji. Każdy z nich znajduje się w innej lokalizacji na terenie tego ogromnego miasteczka. Różnią się tematyką, wyglądem, odległością od parków no i oczywiście - ceną. Wśród nich jest najbardziej pożądany zamek, w którym możecie spotkać księżniczki Disneya...

...ale również Hotel New York - The Art of Marvel!

Jak myślicie... gdzie spała Dorotka?
Oczywiście wybór mógł być tylko jeden! ❤️

Oczywiście nie obyło się bez przygód, bo jakimś cudem chociaż byliśmy na liście to nie przygotowano nam pokoju i ostatecznie nie był on dostępny. Jednak dzięki temu dostaliśmy lepszy (możecie mnie od dzisiaj nazywać Królową Biznesu)😁
W międzyczasie zaproponowano nam nawet zmianę na nocleg w zamku Disneya, ale (ku zdziwieniu niektórych) nie mogłam odpuścić sobie możliwości poczucia się jak superbohater i zostaliśmy w Hotelu Marvela.
Cały wystrój nawiązywał do komiksów oraz filmów. Przed budynkiem stały ogromne posągi (w tym mojego ulubionego Iron Mana 😍), które możecie zobaczyć na zdjęciach powyżej, a w środku nie brakowało dodatkowych akcentów.
Na początek dostaliśmy przewodnik po hotelu w postaci gazety jak ze Spider - Mana.

A żeby dostać się do samego pokoju, trzeba było użyć klucza w telefonie!
No dobra... żeby nie było to normalny klucz też był dostępny, ale zdecydowanie wolałam tę "odbajerzoną" wersję.
W środku również czekało na nas wiele akcentów związanych z tą tematyką.
Nawet mydło miało narysowane logo Avengers w kształcie literki A!
Ale to jeszcze nie wszystko, bo telewizor był zamontowany w... lustrze! 🤯
W hotelu znajduje się kilka miejsc, w których można zjeść lub napić się drinka. Wszystko doskonale przemyślane i dostosowane do klimatu. Naprawdę można się tam zapomnieć.
My na kolacje wybraliśmy się do restauracji Manhattan, której największą ozdobą był żyrandol jak z Asgardu. Jedzenie samo w sobie było podane w bardzo wytworny sposób (cztery pierwsze zdjęcia). Natomiast śniadanie zjedliśmy w Downtown Restaurant, która serwowała jedzenie z rożnych stron świata.
Do całej reszty nie udało nam się dotrzeć, bo dwa dni to jednak trochę za mało...
Poza tym w parku Walt Disney Studio, który skupia się głównie na filmach.. znajdziecie kampus Avengers.

Są tam oczywiście dodatkowe miejsca z jedzonkiem, a także atrakcje. Nam niestety nie udało się zgłębić tej przestrzeni, ale z pewnością zacznę od tego przy mojej kolejnej wizycie w Disneyland (UWAGA: Spoiler alert! Tak, na pewno jeszcze tam wrócę), bo już sam wygląd zrobił na mnie duże wrażenie.
Tego parku generalnie niezbyt zwiedziliśmy. Skupiliśmy się najpierw na bajkowym i na ten średnio starczyło nam czasu, ale udało mi się zrobić kilka zdjęć.
Byliśmy tutaj między innymi przy okazji pokazu Mickey and the Magician.

Dostałam taką polecajkę od kolegi z pracy. Powiedział, że co jak co, ale to powinniśmy zobaczyć. Cała historia opowiadała o Myszce Miki, która sprzątała w domu magika. Nieporadny Miki poprzez dotykanie różnych przedmiotów przywoływał magiczne postaci z bajek. Wszystkiemu towarzyszyły znane piosenki wyjęte z poszczególnych historii.
Niestety nie można było robić zdjęć i filmów... ale z racji na to, że wszyscy widzowie mieli to gdzieś to i tak udało mi się kilka przemycić 😈 Niewiele na nich widać, ale zawsze coś...


To był pierwszy moment kiedy naprawdę poczułam się jak dziecko. W historii pojawili się Kopciuszek, Piękna i Bestia, Król Lew, Elza z Krainy Lodu czy Aladyn. Zwłaszcza te dwie pierwsze to jedne z moich ukochanych historii, więc naprawdę myślałam, że się tam rozpłaczę. Już dawno nie czułam się tak cudownie jak w tamtym momencie. Nawet nie umiem opisać tego odczucia, bo naprawdę w oka mgnieniu, w ciemnej sali byłam znów małą dziewczynką, która zachwyca się każdą drobną chwilą mojego życia.
Gorąco polecam to przeżyć! Bo nawet mój mąż, który bajek nigdy nie oglądał (biedactwo) był w siódmym niebie. Co jak co, ale w Disney wiedzą jak wprowadzić do życia trochę magii.

Po tym przedstawieniu wiedziałam już, że tego właśnie potrzebowałam. Po krótkiej rundce po tym parku wybraliśmy się do głównego - Disneylandu.
Akurat dzień przed naszym przybyciem rozpoczęła się tematyka Halloween, więc niektóre ulice, jak i rynek główny zamieniły się w miasteczko pełne duchów.

Dodatkowo do repertuaru dodano halloweenową paradę i wieczorny pokaz świateł. Zwłaszcza przy tym drugim zastanawiałam się jak zostało to zrobione. Naprawdę nie mogłam wyjść z podziwu za pomysłowość. Wyłaniające się znikąd, ruszające obiekty totalnie wparły mnie butami w ziemię. Mogłam osobiście doświadczyć magii. I to już po raz drugi tego samego dnia! To było niezwykłe.

Dlatego muszę przyznać, że właśnie parady i pokazy wieczorne zrobiły na mnie największe wrażenie. Poza tymi tematycznymi, każdego dnia o godzinie 11:30 możecie zobaczyć wszystkie bajkowe postaci Disneya mknące po ulicach miasta w pięknym orszaku, a o godzinie 21 widowisko z fajerwerkami.

Właśnie na tym skupiłam się w moim filmiku, który tydzień temu wrzuciłam Wam na media społecznościowe. Jeśli ktoś tego nie widział to nic nie szkodzi, dodaje go jeszcze raz tutaj 😊
Pokazy można obejrzeć też z balonu, ale szczerze nie wiem jak do końca to działa i czy warto, bo ja wolałam być jak najbliżej widowiska.

No dobra, ale to jeszcze nie wszystko, bo Disneyland ma do zaoferowania znacznie więcej. To tak jakbyście z każdym krokiem przenosili się z bajki do bajki, a za każdym rogiem czekały na Was inne przygody.
Disney to nie tylko możliwość spotkania postaci z bajek, ale przede wszystkim przeniesienie się do ich świata. Chcecie spotkać kapitana Jacka Sparrowa? Najpierw musicie znaleźć go przechodząc przez grotę, która rozciąga się pod dużą górą. W zależności, którym wejściem wejdziecie i jak postanowicie wyjść - może prowadzić Was to do porażki lub sukcesu. Mnie się udało.

Nieopodal znajdziecie też jego statek.

A może interesuje Was Robinson Crusoe? W parku znajdziecie wyjątkowe drzewo, na którym zbudował dom dla swojej rodziny. Przynajmniej taka informacja widnieje przed samym obiektem.

A może marzy Wam się spotkanie Aladyna?
To czemu od razu nie przenieść się do jego świata?

Wierzcie mi... te budowle świetnie oddają cały bajkowy klimat. Możecie naprawdę przenieść się do wybranego przez Was miejsca i totalnie zanurzyć się w historii.

Nie zapominajmy o najważniejszej części bajek Disneya - księżniczkach. Zdjęcie, które widzicie powyżej zrobione zostało z zamkowego balkonu. No skoro mamy królewny to muszą mieć jakąś twierdzę, prawda? Chcecie zobaczyć ją od środka? Zapraszam...
(Jeśli chcecie zobaczyć wszystkie zdjęcia to musicie przewinąć w prawo)
Przechadzając się uliczkami znalazłam też śliczny posąg (fontannę) Kopciuszka. To moja ukochana bajka z dzieciństwa, którą rodzice musieli czytać mi każdego dnia. "Męczyłam" ją do tego stopnia, że nauczyłam się jej na pamięć jeszcze na długo przed tym jak potrafiłam samodzielnie składać litery w całość.

Pamiętam jak jako mała dziewczynka z dumą brałam książkę do ręki i udawałam, że czytam recytując tekst z pamięci. Moi rodzice byli w szoku do tego stopnia, że pewnego dnia poprosili, żebym przeczytała im przypadkowe strony. Dopiero kiedy dali mi do ręki inną książkę zorientowali się, że tylko z Kopciuszkiem tak dobrze mi idzie.
Dobra... trochę się rozmarzyłam, ale lećmy dalej, bo w tej bajkowej krainie czeka na nas jeszcze kilka rzeczy. Widzicie to cudo na zdjęciu poniżej?

Jak wiecie (chyba) oglądam ostatnio dużo koreańskich seriali. Są w nich również komedie romantyczne. A co się w nich robi? Chodzi na randeczki do miejsc z grami lub do parków rozrywki! Nooo... także ja też musiałam.

Spełniłam swoje marzenie o karuzeli z konikami! Ale umówmy się... gdzie to zrobić bez przypału jak nie w Disneyland?
Mój mąż był dość sceptycznie nastawiony do tego pomysłu, ale gdy zobaczył, że nie jesteśmy jedyną parą bez dzieci w kolejce to odetchnął z ulgą. Przed nami stała też grupka sześciu starszych kobiet (w wieku około 55 - 65 lat), które totalnie nie mogły się doczekać aż wreszcie dostaną się na tę atrakcję.
Po drugie były to moje urodziny, więc Michał musiał zaakceptować kilka moich wybryków. Oooo... dostałam też broszkę!

Mój mąż zaciągnął mnie do ratusza, żeby to dla mnie zdobyć. Dzięki temu wszystkie postaci Disneya i obsługa składali mi życzenia.
Jakbyście jechali większą grupą to w każdej restauracji możecie także kupić specjalny urodzinowy tort, a cała sala zaśpiewa Wam sto lat, ale ciasto jest na 8 osób, a dodatkowo wydaje mi się to lepszym pomysłem dla dzieciaków niż dla siebie, więc ja postawiłam na coś drobnego.

Przy okazji odwiedzin restauracji u Timona i Pumby zamówiliśmy też małe ciasto w kształcie głowy Miki. W tym miejscu dobrze wspomnieć o całym wystroju tego miejsca, bo był klimacik (to chyba słowo tego postu). Mój mąż lubi Króla Lwa (chyba wspomniałam o tym przy okazji ostatniego materiału), więc miejsce na obiadek było idealne.

Jak już podróżujemy przez kontynenty to przenieśmy się teraz do Ameryki Północnej, a konkretnie do Meksyku, gdzie możecie spotkać Coco.

Ja co prawda tej bajki nie oglądałam, ale tematykę mniej więcej znam i bardzo spodobało mi się jak zostało to przeniesione do rzeczywistości.
A i churros były dobre 🤣

Jak już przy tematyce jedzenia jesteśmy to warto pokazać Wam resztę. Było francuskie wino, precel, corn dog, jak również quiche, którego próbowałam po raz pierwszy w swoim życiu.


Jedzenie smaczne, ale musicie przygotować się na ceny jak w parku rozrywki, więc nie przeraźcie się 😉
Na miejscu mają też owoce w polewie, popcorn, watę cukrową i wiele innych rzeczy, ale nie wszystkiemu robiłam zdjęcia.
Za to sobie robiłam ich całkiem sporo... no dobra... mąż był tak miły, że bawił się w fotografa.
Tu na przykład poczułam się jak Alicja w Krainie Czarów.

I chociaż labirynt był akurat zamknięty to przynajmniej mam zdjęcie na tronie.
Chip i Dale też byli mocno okupowani przez ludzi, więc nie udało mi się zrobić z nimi zdjęcia, dlatego kupiłam ich mini wersje i zapozowałam Michałowi.

Podstawa to znalezienie rozwiązania w każdej sytuacji! 😊
Dobra, a tak na poważnie.. jak możecie zobaczyć to dużo tego, dlatego dwa dni to absolutne minimum. Wydaje mi się, że 3-dniowa wycieczka to takie optymalne rozwiązanie. Jeśli doliczycie sobie oczekiwanie w kolejce do atrakcji, parady, pokazy, czy nawet zdjęcia z waszymi ulubionymi postaciami to okaże się, że więcej czasu czekacie niż naprawdę się bawicie. Nie wliczam już samego chodzenia, bo obiekt jest naprawdę przeogromny.
Dlatego nam dobrym rozwiązaniem wydała się przejażdżka pociągiem po głównym parku. Możecie z niego zobaczyć najważniejsze punkty i zdecydować gdzie chcecie się udać.

Nie liczyłabym jednak na to, że uda Wam się zobaczyć i spróbować wszystkiego. Trzeba odwiedzić park kilka razy.
Do tego trzeba dodać pasaże sklepowe, które rozciągają się po całym miasteczku.

W zasadzie trzeba brać pod uwagę dwa parki plus wioskę, bo właśnie z tego składa się cały kompleks Disneyland.

Jeśli chce się tak dogłębnie zwiedzić to miejsce to trzeba tu spędzić tydzień. Chociaż nie wiem czy chciałabym tak totalnie uciec od rzeczywistości na tyle dni. Chyba wolałabym rozbić to sobie na kilka wizyt.
Swoją drogą to naprawdę ciekawe i niesamowite uczucie, kiedy powoli.. z nieśmiałego zagłębiania się w ten świat, w pewnym momencie stajecie się jego częścią.
I chociaż przed wycieczką myślałam, że cena hoteli wraz z biletami to lekka przesada to ostatecznie dostałam znacznie więcej niż się spodziewałam, więc z chęcią bym to powtórzyła, bo miejsce jest po prostu warte swojej ceny.
Comments