top of page

Co warto zjeść w Japonii?

  • Zdjęcie autora: szalonawiewiora
    szalonawiewiora
  • 1 kwi 2024
  • 7 minut(y) czytania

Jeśli miałabym jakoś krótko podsumować mój wyjazd do Japonii to na pierwszych dwóch pozycjach znalazłyby się jedzenie i natura.


To właśnie te dwie rzeczy zachwyciły mnie najbardziej.


Dzisiaj, przy okazji Świąt Wielkanocnych skupię się na pierwszej z nich :)


Wszystko było bardzo świeże, zaskakujące i po prostu dobre. Z całej wycieczki tylko jedna potrawa niezbyt trafiła w moje kubki smakowe.


W tym miejscu muszę zaznaczyć, że jestem dość wybredna jeśli chodzi o jedzenie, ale w kraju kwitnącej wiśni nie wahałam się spróbować niczego. To było dla mnie całkiem nowe doświadczenie kulinarne.


Jest kilka wątków, które przy okazji tego zagadnienia pragnę poruszyć. Pozwolę sobie zacząć od tego, czego jeszcze nigdy nie przeżyłam, co było dla mnie kompletnie nowe.


Czy mieliście kiedyś tak, że zachwycaliście się jedzeniem, jakbyście jedli pierwszy raz w swoim całym życiu?


Osobiście nie spodziewałam się, że doznam tego uczucia. Zawsze śmiałam się, gdy na filmach lub w różnych programach telewizyjnych widziałam jak ludzie "rozpływają się" podczas jedzenia. Do momentu, w którym nie zdecydowaliśmy się spróbować japońskiego grilla i popularnej wołowiny wagyu. Był to też zarazem nasz najdroższy posiłek, bo za osobę musieliśmy zapłacić około 60 euro. Nie żałuję jednak tej decyzji, bo nie dość że najedliśmy się po uszy to jeszcze doznaliśmy kulinarnej ekstazy.

Podczas tej wyjątkowej kolacji spróbowałam nie tylko wagyu, ale również sushi z grillowanym mięskiem (wyjątkowo dobre połączenie), bibimbap, orzeźwiającą zupę z makaronem na zimno (z kostką lodu w środku), tatar z dodatkiem jeżowca, a nawet wołowy język. Zapomniałabym jeszcze o deserze - było to coś w rodzaju puddingu z matcha z ziarenkami czerwonej fasoli na górze.


Generalnie poza niepowtarzalnym grillem muszę Wam powiedzieć, że jedzenie w Japonii jest bardzo tanie.

ree

Za ten posiłek zapłaciłam około 6 euro (25 złotych).


Ciekawym doświadczeniem było też zjedzenie japońskiego ramen w typowej knajpce jakie wielokrotnie widziałam w anime.

ree

Musieliśmy się tutaj śpieszyć, bo na zewnątrz czekał tłum kolejnych, wygłodniałych ludzi. Była to nasza druga przygoda z ramen. Pierwsza nie była tak zachwycająca, ale jedzenie było poprawne. Warto zaznaczyć, że zjedliśmy też pierożki gyoza.

Jak możecie zauważyć na zdjęciach powyżej, w knajpkach tych są głównie stołki barowe, więc nie ma za dużo miejsca dla siebie. A co jeśli macie ze sobą torby z zakupami? Żaden problem. Odnoszę wrażenie, że Japończycy mają rozwiązanie na wszystko.


Przy każdym siedzeniu stoi koszyk na rzeczy osobiste.

ree

Jak już wspomniałam w swoim poprzednim poście, to właśnie w Kioto zjadłam mój pierwszy tradycyjny, japoński posiłek. A do tego w restauracji, w której byliśmy jedynymi turystami. Wtedy też, gotowa usiąść ze skrzyżowanymi nogami, odkryłam sekret Japończyków....


miejsce na nogi pod stołem!

Piłam tu również gorącą sake. O dziwo, była ona lepsza niż normalna.

ree

Poza tym jedzenie tutaj było przepyszne. To słowo przeczytacie w tym poście jeszcze nie raz.

ree

Posiłek składał się z dania głównego (w moim przypadku postawiłam na chrupiące, soczyste kurczaki), miski ryżu, zupy miso, tofu, marynowanej rzodkiewki oraz sałatki z grzybów mun (lub shitake - nie jestem pewna) i korzenia lotosu.

ree

ree

Tradycyjnej japońskiej kuchni spróbowaliśmy jeszcze w Nikko.

Ja wzięłam sobie curry, które możecie zobaczyć na zdjęciu po prawej stronie, natomiast mój mąż postawił na makaron udon. Oczywiście zupę dostał w towarzystwie dodatków :)


Tu skosztowałam również intensywnej matchy z małym ciasteczkiem z dodatkiem anko - pasty z czerownej fasoli.

Każde ciasteczko miało inny kształt i trochę inny smak.


W tej naszej kulinarnej podróży nie mogłabym zapomnieć w sushi, które jest w Japonii równie popularne co ramen.


My swoje jedzenie musieliśmy... "złapać".

Kucharze robili sushi na bieżąco i wrzucali je na taśmę.

ree

Co jakiś czas zmieniali asortyment, dzięki czemu można było spróbować wielu ciekawych rzeczy.

Do jedzenia nie zabrakło również piwa. Swoją drogą nigdy nie pomyślałabym, że to właśnie ten napój alkoholowy będzie w Cesarstwie Japonii najbardziej popularny. W telewizji, metrze... na każdym kroku wyświetlane były reklamy popularnych producentów tego trunku.

ree

Zamykając temat restauracji nie mogłabym nie wspomnieć o zaskakująco smacznym daniu, którego głównym składnikiem była kapusta.

ree

Jedzenie było przygotowane przy nas na rozgrzanej płycie. Do wyboru macie szereg różnych dodatków. Jeszcze ciepłe danie musieliśmy nabierać za pomocą małych łopatek. Gorąco polecam spróbować je jeśli będziecie w Tokio.

ree

No dobrze... to teraz kilka słów o jedzeniu ulicznym, którego próbowaliśmy tutaj na każdym kroku.

ree

Zacznijmy od taiyaki, czyli ciastek w kształcie ryby.

ree

Mają one różne nadzienia, choć podstawowa wersja to ta z pastą z czerwonej fasoli.


Typowo japońskie są również takoyaki, czyli mięso ośmiornicy smażone w cieście.

ree

W tym miejscu nie mogę zapomnieć o dango, którego od zawsze chciałam spróbować.

To kluski wykonane z mąki ryżowej (mochiko).


Jak już przy słodyczach jesteśmy to warto spróbować też mochi. Zdecydowanie różni się ono od tego, które można spróbować w Europie.

ree

I w zależności od regionu ma ono urocze dodatki. Na przykład w miejscowości Nara dostaniecie je z uroczym danielem. Zwierzę to jest symbolem miasta.

ree

Ach! No i jeszcze jedno... ta truskawka. W życiu nie jadłam tak pysznej. A ja naprawdę kocham ten owoc przez co często gości w moim domu. Tego musicie koniecznie spróbować.

ree

W Tokio dużo znajdziecie także punktów z nadziewanymi naleśnikami. Możecie wybrać wersję na słodko lub wytrwaną. Są one mocno naładowane nadzieniem i smakują naprawdę wyśmienicie.


Przepyszne są też swojego rodzaju ptysie z ogromną ilością kremu w środku. To bardzo delikatna słodycz, która rozpływa się w ustach.

ree

Czas na moją kolejną miłość. Baozi (bao) pochodzą z Chin, ale w Japonii spotkacie je na każdym kroku. Te bułeczki robione na parze z mięsnym nadzieniem są nieziemsko pyszne.

Z jedzenia ulicznego muszę wspomnieć jeszcze o zapiekanym ryżu z dodatkiem kimchi, mięsa i ostrych kiełków, którego spróbowaliśmy odwiedzając Kamakurę.

ree

Natrafiliśmy tam też na wyjątkowo dobre pierożki.

ree

W Narze natomiast spróbowaliśmy "japońskiej" pizzy podanej w formie... zwiniętego rulonu!

ree

Jeśli najdzie Was mały głód to możecie spróbować też słodkich ziemniaków w posypce z cukru. Po drodze spotkaliśmy wiele punktów, gdzie można było kupić to cudo. Nie zachwyca, ale zawsze warto spróbować czegoś nowego :)

ree

Jako alternatywne przekąski w podróży mogę polecić Wam małe kulki z ciasta naleśnikowego z nadzieniem.

ree

No a teraz kolejne wariacje mojej ulubionej, wspomnianej już wyżej potrawy, których spróbowaliśmy w Kawaguchiko (okolice wulkanu Fuji).

ree

Mowa oczywiście o kurczakach. Te po lewej stronie były bardzo ale to bardzo ostre, a te drugie, które wyglądają na nieco spalone zostały przygotowane w sosie sojowym.


No dobrze, a co można kupić w barze jako dodatek do piwa?

Jako czekadełko dostaniecie... makaron w sosie. Później natomiast czeka na was pełna gama owoców morza w panierce. Nie bójcie się jednak... dla tych mniej odważnych dostępne są na przykład frytki :)

Ufff... przebrnęliśmy już chyba przez różne wariacje jedzenia ulicznego. Możemy teraz skupić się na targach.


Odwiedziliśmy dwa typy marketu z jedzeniem. W jednym z nich można było rozkoszować się potrawami na miejscu, natomiast w drugim dostawało się jedzonko zapakowane na wynos.


Pozwolę sobie zacząć od tego drugiego. Zdjęcia możecie przewijać, klikając na miniaturki pod spodem.

Na miejscu mogliście kupić dosłownie wszystko. Przez owoce morza w panierce, ryby, pierożki, ciasta, na niespotykanych słodyczach kończąc. Wszystko było świeże, a przede wszystkim przepyszne.

ree

Jedną z rzeczy, które tam kupiliśmy były wspomniane już w tym poście kulki z nadzieniem.

Nie mogło zabraknąć także japońskiego sernika, który dosłownie rozpływa się w ustach przy każdym gryzie.

Na drugim targu można było zjeść zakupione jedzenie na miejscu.

Spokojnie... wybór jest tak duży, że każdy znajdzie coś dla siebie. Można się tam naprawdę nieźle objeść.


Napiliśmy się tutaj piwa z matchą, zjedliśmy krewetki i inne owoce morza, tradycyjny japoński omlet, pierożki gyoza z różnymi dodatkami, kanapkę z owocami i śmietaną, lody z dodatkiem syropu (których spróbowanie było moim ogromnym marzeniem), a nawet wypiliśmy sake z dodatkiem sakury.


Generalnie jak już pewnością zauważyliście jedzenia w Japonii nie brakuje. Dosłownie na każdym rogu czekają na Was pyszne różności, których musicie skosztować.


Nawet przy świątyniach napotkacie kramy z jedzonkiem. Jak na przykład te ze zdjęć po prawej stronie. Tego wszystkiego (i wielu innych rzeczy) możecie skosztować przy buddyjskiej świątyni Sensō-ji w Tokio.


Z naszej całej podróży tylko jedna z rzeczy nie przypadła nam do gustu. Mam tutaj na myśli kapustkę, którą możecie zobaczyć na pierwszym zdjęciu po prawej stronie.


Było to ciasto naleśnikowe z dodatkiem wspomnianej kapusty, jajkiem, boczkiem i kilkoma innymi składnikami. Niestety, ciasto nie do końca się ścięło, więc można było wyczuć nieco surowy posmak. Do tego całość przypominała konsystencję papki. Dlatego też tego akurat nie mogę Wam polecić.


Poza tym na miejscu czekało jeszcze wiele więcej smakołyków, ale nie mieliśmy już gdzie tego zmieścić. Choć wyjątkowo dużo udało nam się zmieścić w żołądkach to wszystko ma swoje ograniczenia... nawet w Japonii :)


Zostało mi jeszcze wspomnieć Wam o jedzeniu w sklepach. Dostaniecie tam całą gamę gotowych produktów, które wystarczy albo otworzyć i zjeść albo ewentualnie podgrzać w mikrofali lub zalać wodą.


Poza ogromem zupek (zdecydowanie lepszych niż te w Polsce czy Holandii), na półkach nie zabrakło też typowo japońskich produktów, jak sushi, czy onigiri.

ree

Wszystko było pakowane w jednorazowe opakowania. Co jak co, ale folii używa się tam tony. Każde ciasteczko, bułka, a nawet sztućce które dostaje się do jedzenia były zapakowane w plastik.

Swoją drogą bułka na drugim zdjęciu skradła moje serce. Jest ona z dodatkiem jakby kremu majonezowego i kukurydzy. A ja KOCHAM kukurydzę :)


Na trzech ostatnich zdjęciach możecie zobaczyć jakie przekąski na wieczór można dostać w Japonii. Jeśli chcecie kupić nietypowe smaki lub po prostu naprawdę dziwne rzeczy to polecam sklep Don Quijote. Ma on kilka pięter i na każdym znajdziecie coś innego. Przez jedzenie, po elektronikę na kosmetykach kończąc.


Jej... naprawdę przepraszam Was za tak długi tekst, ale tego jest naprawdę dużo. Zbliżam się już do końca.


Muszę Wam wspomnieć jeszcze o McDonald.

Czy polecam? Niekoniecznie. Jedzenie było bardzo słone, bo praktycznie wszystko jest na bazie sosu sojowego. Na uwagę zasługuje ciekawe ciastko z matchą i napój, bo po raz pierwszy zamawiając ice tea dostałam herbatę z lodem, a do tego osobne pojemniczki - jeden z jakimś syropem, a drugi z sokiem cytrynowym.


W dwa ostatnie dni naszej wycieczki nie mogliśmy zdecydować się na obiad, więc ostatecznie wybór padł najpierw na burgera hawajskiego, a następnie na kuchnię koreańską. Jak się możecie domyślić... było pysznie.



Na koniec kilka zdjęć jedzenia i napojów, o których do tej pory nie wspomniałam.

Wprowadzając Was w temat, który poruszę w przyszłym tygodniu chciałabym jeszcze wspomnieć o automatach z jedzeniem. Tak, dobrze słyszycie, że to nie koniec kulinarnej przygody. Za tydzień opowiem Wam między innymi o automatach, w których możecie kupić lody.

ree

Tymczasem trzymajcie się cieplutko i do zobaczenia w niedzielę! :)


Komentarze


© 2019 by świat według rudej. Proudly created with Wix.com

bottom of page