Choinka, czy jednak nie do końca?
- szalonawiewiora

- 30 lis 2020
- 3 minut(y) czytania
Już jutro 1 grudnia, trzeba więc wziąć się na poważnie, za przygotowania do Bożego Narodzenia.
Od połowy listopada (a nawet od końcówki października) widać w sąsiedztwie ozdoby świąteczne. Z dnia na dzień przybywa ich coraz więcej, a okolica staje się bajkową krainą. Zrobiłam dla Was kilka zdjęć z początków "szału".




Zwróćcie uwagę na dwie ostatnie choinki, a raczej konstrukcje, które mają przypominać świąteczne drzewka. Pierwszy raz spotkałam się z czymś takim i przyznam szczerze, że początkowo byłam rozczarowana. Przecież same światełka to nie choinka! Ale z drugiej strony... w nocy wygląda to całkiem ładnie. A Boże Narodzenie oznacza dla mnie duuuużooo światła, więc czemu nie?
Co sądzicie?
Żeby nie było, że zwalam przedwczesne szaleństwo tylko na sąsiadów, w jednym z poprzednich postów pisałam o tym, że sama trochę za wcześnie rozpoczęłam przygotowania do tegorocznych świąt.
Wrzucam link, jakby ktoś nie widział:
Dziś mam dla Was część drugą.
Jak już niektórzy z Was wiedzą, w niedzielę ogarnęło mnie zakupowe szaleństwo. Zdjęcia po lewej stronie mogliście zobaczyć na moim Facebooku oraz na Instagramie (do których śledzenia oczywiście gorąco zachęcam).
Wracając do głównego wątku. Jak widzicie - kreacja świąteczna już jest.
A tak na poważnie, zrobiłam to tylko dla wygłupów (mam nadzieję, że nie zawsze traktujecie mnie za poważnie). Na Boże Narodzenie szykuję zupełnie coś innego, bardziej... eleganckiego, ale o tym innym razem.
Wiecie, dla mnie święta bożonarodzeniowe to czas, w którym znów mogę poczuć się jak dziecko, chociaż latka lecą :(
To magiczny okres, w którym nie żałuję sobie świątecznej muzyki, chcę wykupić wszystkie ozdoby świąteczne na jakie natknę się w sklepie, zachwycam się każdą choinką oraz dekoracją, a także kolekcjonuję kolorowe ubrania nawiązujące do tego wyjątkowego czasu.
Dlatego wybaczcie, że Was tym męczę, ale chciałabym się dzisiaj podzielić z Wami moimi kolejnymi dekoracjami na ten rok.
Jak możecie się domyślić, to jeszcze nie wszystko, ale powoli moje obecne mieszkanie staje się bajkową krainą :)
Jako dziecko miałam w domu piękną, kolorową, pełną ręcznie robionych ozdób choinkę. Zawsze to moim zadaniem było jej przybranie. Kochałam to robić, zresztą do tej pory mi to zostało. Nie daję nikomu odebrać mi tej przyjemności. Ze względu na niski wzrost potrzebuję tylko pomocy przy zawieszaniu światełek.
Odkąd pamiętam, zawsze mieliśmy w domu rodzinnym sztuczne drzewko. Gdy już trochę podrosłam i naoglądałam się bajek, w których zawsze chodzono do lasu, żeby ściąć na święta żywego świerka, czy jodłę... postanowiłam namówić na to moją rodzinę. Dodam tutaj, że jestem najmłodsza, więc wiecie chyba jaki był rezultat moich próśb?
Od tamtego momentu zawsze mamy w domu żywego iglaka. Choć już kilka lat temu wyprowadziłam się od rodziców, to i tak oni kontynuują tę tradycję. Gdy mieszkałam jeszcze w Polsce, jeździłam 23 grudnia do domu, żeby ubrać tam drzewko. Ja sama również zawsze kupuję świeżą choinkę.
Ten kto nie próbował, nie zrozumie. To zupełnie inny klimat... i ten zapach. CUDO!
Jeszcze nie mogę się nią pochwalić, bo kupię ją zaraz przed świętami, ale mam już inne dekoracje, o których już wcześniej wspomniałam.
W tym roku zdecydowałam się także na dwie małe, sztuczne choinki... iii pierwszy raz w życiu jedna z nich jest - biała! Nigdy nie byłam do tego przekonana, ale powiem Wam, że chyba zaczyna mi się podobać.


Brakuje na nich jeszcze światełek i dodatkowych ozdób, które aktualnie są w przygotowaniu.


W ubiegłym roku kupiliśmy również z mężem renifera, którego wywieźliśmy do Polski przed przeprowadzką na nowe mieszkanie. Obecnie nie mamy jak wrócić przed świętami i go odebrać, dlatego... kupiliśmy drugiego. Tym razem z saniami :D


Ale to nie koniec! Oto cała reszta, która ozdobi nasze mieszkanie w tym roku.




Nie brakuje też słodyczy. Póki co kupnych, ale już w sobotę bierzemy się z mężem za produkcję pierniczków.


Trzymajcie kciuki!
















Komentarze